Motywacja.
Za nami wspomniany już okres zwiększonej aktywności życzliwości. Niestety nie tylko, święta mają w sobie tą "magiczną" moc, że zwracają także uwagę na samotność i uczucia bezsensu żywota (bynajmniej nie chodzi o bezsensowne uczucia (czy coś takiego w ogóle istnieje?)). Na pewno możemy stwierdzić, że był to czas zwiększonej aktywności. Ci rodzinni sprzątali gotowali oraz przygotowywali (się jak i prezenty), ci katoliccy chodzili sobie rano na wczesną mszę i grupowo palili świeczki, ci samotni czuli się jeszcze bardziej samotni i zagubieni, a ci co w święta nie wierzą nareszcie mieli swoje pole do popisu by manifestować jakie bezsensu one są. Ale nie o tym nie o tym.
Dla zdecydowanej większości nas (jako istot społecznych) święta skupiają się głównie wokół charakteru rodzinnego. Podstawowym świątecznym założeniem jest to, że będziemy świętować w tym:
- składać sobie życzenia
- uśmiechać się do innych
- być pomocnym obywatelem
- sprawiać przyjemności innym
Ogólnie rzecz biorąc święta chcą abyśmy specjalnie dla nich byli lepsi. No właśnie i tu pojawia się dla mnie problem, który finalnie chce poruszyć. Czy tak na prawdę nie spełniamy tych wszystkich dobrych uczynków dla nas samych? Czy nie idziemy równo za Nietzchem oddając się egoistycznemu altruizmowi? Czy święta nie są formą nadrobienia naszych zaniedbań z całego roku?
W czasie świąt dajemy z siebie wiele ciepła. Jaka jest jednak motywacja naszych działań? Czemu (czasem na siłę) wywołujemy naglę falę pozytywnych wibracji, przebaczamy i jesteśmy sobie tak życzliwi?
PS Bardzo przepraszam za cały ten bałagan myśli. To skutki szampańskiego nastroju (niekoniecznie wyskokowych trunków) i tak udało w znacznym stopniu powstrzymać fantazję i pisać o głupotach. Obiecuję, że następnym razem post będzie bardziej rzetelny...
W czasie świąt dajemy z siebie wiele ciepła. Jaka jest jednak motywacja naszych działań? Czemu (czasem na siłę) wywołujemy naglę falę pozytywnych wibracji, przebaczamy i jesteśmy sobie tak życzliwi?
PS Bardzo przepraszam za cały ten bałagan myśli. To skutki szampańskiego nastroju (niekoniecznie wyskokowych trunków) i tak udało w znacznym stopniu powstrzymać fantazję i pisać o głupotach. Obiecuję, że następnym razem post będzie bardziej rzetelny...