Trochę spałem. Ale dzisiejszy film Ewy Ewart "W milczeniu" obudził chęć dzielenia się przemyśleniami. Władza czII trochę się otrze o dzisiejsze przemyślenia ale prawdopodobnie nigdy nie powstanie. W ogóle jestem ciekaw jak będzie wyglądać moje dalsze blogowanie. Ale wracając do tematu.
Rzeczony film jest zbiorowym wywiadem. Choć nawet ciężko nazwać go wywiadem ponieważ osoba reportera jest praktycznie nieobecna. Są tylko odpowiedzi, przemyślenia, wzruszenia prawdziwych ludzi. To dla mnie całkiem oryginalne uczucie zobaczyć w telewizji prawdziwego człowieka. I nawet czuć jego obecność bo przecież on jest taki blisko, na wyciągnięcie ręki. Wykadrowanie jak do portretu więc widzę każdy wyraz twarzy rozmówcy. Widzę błysk w jego oku, widzę zmarszczenie brwi. W tle tylko cisza, wiec doskonale słyszę tego człowieka. Słyszę każde zawahanie głosu, słyszę niepewność i pewność. I paradoksalnie czuję, że ten człowiek jest tuż obok mnie. I co ważniejsze wiem, że jest on prawdziwy. W tej rozmowie nie było udawania, było tylko szczerze dzielenie się emocjami. Według mnie mistrzostwo świata dla pani Ewy.
Film "W milczeniu" jak wspomniałem jest zbiorowym wywiadem. Raczej zbiorem pojedynczych wywiadów. Rozmów z rodzinami osób poległych w katastrofie pod Smoleńskiem. I jeszcze bardziej dochodzę do wniosku jakie to wielkie bagno z tej polityki. Jaki cholernie przykro jest mi teraz mówić, że jestem polakiem. Że jestem obywatelem tego kraju pełnego obłudy, kłamstwa, fałszu. I obłudne nie tylko jest bajoro sejmu ale także całe społeczeństwo. Ludzie przecież ta ogromna katastrofa wyśmienicie uwidoczniła to jacy jesteśmy beznadziejni (jaki ja jestem beznadziejny). Przypomnijmy sobie jak wszyscy się łączyliśmy w bólu. Jak wszyscy pielgrzymowali na Krakowskie Przedmieście zapalić znicz, jak na placu Piłsudzkiego zapłonął krzyż lampionów, chyba długo nie zapomnę tego śpiewu-lamentu jakie wtedy tam pod krzyżem papieskim usłyszałem. Wtedy doskonale wiedziałem po co ludziom religia. Jednak co do cholery stało się potem? Czy ktoś pamięta jak się biliśmy? Autentycznie biliśmy. Jak starzy ludzie wyzywali młodych. Jak broniony był krzyż? Blamaż na całej społecznej linii. Nie wiem jak to wytłumaczyć, że jesteśmy tacy beznadziejni. I to całe politykowanie. Jak do cholery doprowadziliśmy do tego że tragedia smoleńska stała się kluczową zagrywką polityczną. Co to ma znaczyć? Dla mnie znaczy to jedno. Zerowy brak godności. I te całe komisje, domysły, poglądy. Ja rozumiem, że niektórzy potrzebują znać prawdę. Są ludzie, którzy potrzebują wiedzieć co jest przyczyną tego że ich ojciec, mąż, syn, sąsiad, brat, narzeczony nie jest obecny na tym świecie. Tylko dlaczego te komisje tego nie rozumieją?
Przyznam się szczerze, że nie rozumiem czemu państwo wydaje takie ogromne pieniądze na pomniki i odszkodowania. Czy na prawdę tragedia ludzka potrzebuje tysięcy pomników? Powiedzcie mi po co? Czy to coś zmieni? Czy to sprawi że staniemy się społeczną jednością? Ja rozumiem pomniki budujące więzi patriotyczne. Ale czemu w okół tego wszystkiego wydarzyła się taka szopka? Czemu stać na zniewagę osób, która otrzymuje pieniądze za to, że to jego ojciec leciał w tym samolocie?
Pamiętam z tamtych dni stwierdzenia że umarło tylu przedstawicieli elit polskich. Wiecie mam przemyślenia. Po co społeczeństwu elity? Przecież ich nikt nie słucha! Rządzą Ci co dostali władzę do ręki a nie co są mądrzy.
I jeszcze meritum całej sprawy. Reportaż, który uwidaczniał ludzkie cierpienie? Czemu nie potrafimy dać sobie spokoju z tym wszystkim. Czemu ludzie którzy na prawdę cierpią musza przez z nas cierpieć jeszcze bardziej? Niesamowicie mnie wzruszyły i wkurzyły niektóre opowieści małżonek zmarłych posłów.
Jedna opowiada o tym, że aby podejść do grobu swojego męża ludzie kazali jej ustawić się w kolejce. I każdemu musiała mówić, że tam pochowany jest jej ukochany. A ona nie miała spokoju w tym spotkaniu. Otoczona przez ślepia ludzi, którzy muszą wiedzieć, musza dotknąć. Musza przeszkodzić w chwili kontemplacji.
Kolejna opowiada o pomniku. Podoba się jej. Bo symbolizuje przełamaną całość. Dla niej po tym wszystkim już nic nie będzie całością. Życie zostało przełamane i ona nie poczuje już pełności (przynajmniej przez długi czas).
Żadna nie potrafi się pożegnać. W sercach wdów żyją mężowie. I mówią wieczorem przed zaśnięciem, same do siebie wysyłają słowa w przestrzeń : "Grubasku, pora już spać. Jest po 22". I pewnie czują, że ich kochanek to słyszy, że jest obecny, I tak nadzwyczajnie nie potrafią zaakceptować faktu.
Więc zwracam się do was. Pozbądźmy się tych negatywnych emocji w stosunku tych ludzi. Oni stracili swoje życia, a na dodatek banda hien cmentarnych władzy (bo i tej krajowej i tej czwartej władzy mediów) nie pozwalają im ułożyć tego jak trzeba. I my sami nie dajemy im godnie przebyć żałoby, bo muszą przepychać się w kolejce do grobu ukochanego... Bo krzyż jest symbolem świętości to bezcześcimy żywot innych...